"Im bardziej pospolita i banalna jest zbrodnia, tym trudniej ją wykryć."

poniedziałek, 21 maja 2012

Anthony Sowell

"Stereotyp brutalnego, obrośniętego i wstrętnego seryjnego mordercy tkwi głęboko w umysłach współczesnych ludzi. Przypadki osobliwe i niepasujące do wzorca nazywamy zaś wyjątkami i nie przywiązujemy do ich istnienia większej wagi . Wśród najgroźniejszych zbrodniarzy w historii znaleźć możemy jednak nie tylko masywnych, niepoczytalnych mężczyzn, ale i również drobne, zdawałoby się - przyjazne, kobiety. 

Jedną z nich jest Jane Toppan (a właściwie Honora Kelley), urodzona w 1854 roku w Massachusetts, w USA. Przyszła na świat w biednej rodzinie, której niektórzy członkowie cierpieli na choroby umysłowe, w wieku sześciu lat została wraz z siostrą oddana do sierocińca. Stamtąd, zgodnie z ówczesną tradycją takich miejsc, trafić miała do innej rodziny, w której pracowałaby jako służąca. Jane znalazła się u srogiej, wymagającej kobiety, która jawnie faworyzowała swoją rodzoną córkę - Elizabeth. Mimo niechęci i wrogości, Jane służyła tej rodzinie aż do roku 1874. 


Początki eksperymentów 

Rok 1885 był początkiem nowej drogi dla młodej kobiety. Jane zapisała się na kurs pielęgniarstwa w szpitalu Cambridge, lecz już na początku zaczęła wykorzystywać swoją pozycję względem pacjentów w niecny sposób. Ciężko chorzy stali się jej królikami doświadczalnymi przy eksperymentach związanych z morfiną i atropiną. Jane zwiększała lub zmniejszała przepisane chorym dawki, by sprawdzić, jak zmiana zadziała na ich system nerwowy. Poza tym, zmieniała wpisy w kartach pacjentów i prowadziła zabójczą grę z ich życiem. Nierzadko doprowadzała chorego do stanu nieprzytomności, by zaraz potem przywrócić go do życia. Wśród niegodziwych czynności, jakich dopuszczała się Jane, nie zabrakło tych spod znaku wykorzystywania seksualnego - młoda pielęgniarka wchodziła do łóżek swych pacjentów, gdzie - jak twierdziła - znajdowała perwersyjną przyjemność w obserwowaniu osób bliskich śmierci, które wynurzały się z nieświadomości i ponownie odpływały. Jane podawała truciznę ofiarom, po czym kładła się obok nich i wtulała w ich ciało, czekając aż umrą. W 1889 roku została polecona, jako dobra pielęgniarka, do pracy w szpitalu w Massachusetts, gdzie również zabijała swe ofiary. 


Kiedy na krótko wróciła do Cambridge, została zwolniona z powodu niewłaściwego i lekkomyślnego przepisywania leków pacjentom. Będąc bez pracy, rozpoczęła swoją nową karierę prywatnej pielęgniarki. Rok 1895 przyniósł Jane słodką zemstę na wykorzystującej ją wcześniej macosze i jej córce. Wtedy też zaczął się szał zabijania. Jednak przyszywaną siostrę - Elizabeth, Jane zabiła przy pomocy strychniny dopiero w 1899 roku. 



W 1901 roku, Jane, jako prywatna pielęgniarka, zamieszkała u starszego pana - Aldena Davisa, który niedawno stracił żonę. Warto dodać, że owa kobieta została zabita właśnie przez Jane. Do czasu, gdy morderczyni opuściła dom, zabiła jeszcze właściciela i jego dwie córki. Po tych morderstwach, Jane wróciła do rodzinnego miasta z zamiarem dokonania zemsty na mężu swojej przyszywanej siostry. Najpierw zabiła siostrę mężczyzny, zaś potem otruła jego samego, tak by móc przy nim czuwać jako pielęgniarka. Jednocześnie wprowadziła truciznę do własnego organizmu. Niestety, nie otrzymała ani współczucia, ani nie osiągnęła swego celu - została wyrzucona z domu szwagra na bruk. 

Rozpoznanie i koniec 

Co ciekawe, niedługo po tych wydarzeniach Jane została rozpoznana, jako morderczyni rodziny pana Aldena Davisa. Członkowie owego rodu, którym udało się przeżyć, zamówili badanie toksykologiczne dotyczące najmłodszej córki Davisa. Wyniki dały jednoznaczny werdykt: została otruta, zaś sprawczyni mogła byś tylko jedna. 26 października 1901 roku Jane Toppan została aresztowana pod zarzutem morderstwa. Do roku 1902 kobieta przyznała się do 11 morderstw. 23 czerwca sąd uznał zabójczą pielęgniarkę za... niewinną z powodu szaleństwa. Została skazana na dożywotni pobyt w szpitalu psychiatrycznym Tauton. Niedługo po procesie jedna z gazet wydrukowała artykuł, który miał przedstawiać wyznanie Jane Toppan, które usłyszał wcześniej jej prawnik. Mówiła w nim nie o 11, a o 31 ofiarach. Poza tym, podobno chciała być uznana za niepoczytalną, bo tylko po takim werdykcie widziała szansę wypuszczenia na wolność. Tak czy inaczej - pielęgniarka morderczyni pozostała w szpitalu do końca życia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz